30 grudnia 2020
Wtórny obrót utworami cyfrowymi. O zasadach odsprzedaży używanych e-booków i programów komputerowych, część II
Udostępnij
W pierwszej części artykułu, opublikowanej w poprzednim numerze Biuletynu, omówiona została definicja instytucji wyczerpania majątkowych praw autorskich, jak również jej istniejąca regulacja prawna. Wskazano także problemy, jakie napotyka stosowanie klasycznie rozumianej zasady wyczerpania do rzeczywistości cyfrowej. W niniejszym tekście przedstawiono najważniejsze orzeczenia odnoszące się do problematyki wyczerpania prawa autorskiego w kontekście utworów rozpowszechnianych w formie cyfrowej (tj. bez materialnego nośnika), jak również wynikające z tych wyroków wnioski dla praktyki obrotu.
Wyrok w sprawie UsedSoft[1] – wyłom w klasycznie rozumianej zasadzie wyczerpania
Pierwszą kategorią utworów, w odniesieniu do których sądy miały okazję zbadać kwestie dotyczące obrotu beznośnikowego w internecie, były programy komputerowe. Na początku XXI stulecia, zwłaszcza w Niemczech i Austrii, zaczął się intensywnie rozwijać rynek podmiotów zajmujących się odsprzedażą oprogramowania (tzw. secondhand software bądź used software). W okresie, o którym mowa, standardem w działalności każdego przedsiębiorstwa było, że podmioty te dla płynnego realizowania swoich procesów gospodarczych zaczęły nabywać niezbędne im oprogramowanie komputerowe od jego producentów. Początkowo oprogramowanie komputerowe było dystrybuowane na fizycznych nośnikach, takich jak płyty CD bądź DVD, jednak bardzo szybko producenci zaczęli oferować możliwość pobierania oprogramowania z internetu, ewentualnie udostępniali jedną kopię oprogramowania (tzw. master copy), które następnie mogło być zainstalowane na uzgodnionej liczbie komputerów w ramach przedsiębiorstwa. Czasem w toku prowadzonej działalności gospodarczej z różnych powodów, takich jak cięcia zatrudnienia czy likwidacja działów w firmie, okazywało się, że przedsiębiorca nie potrzebuje tylu licencji, ile zakupił bądź też w ogóle nie potrzebuje już nabytego oprogramowania. Z tego powodu pierwszy nabywca oprogramowania był zainteresowany jego sprzedażą. W tym też dostrzeżono możliwość rozwinięcia nowego modelu biznesowego na rynku oprogramowania. Pojawiły się firmy, które zajęły się pośredniczeniem w sprzedaży „używanego” oprogramowania, rzecz jasna po obniżonych w stosunku do wyjściowej cenach. W związku z tym, że często oprogramowanie nie było udostępniane pierwszemu nabywcy w formie fizycznego nośnika, także drugi nabywca nie otrzymywał go w takiej formie. Jeśli drugi nabywca był już w posiadaniu licencji od producenta, instalował kolejne licencje z master copy udostępnionej mu przez producenta przy pierwotnej transakcji albo pobierał kopie oprogramowania z internetu. Jednocześnie producenci oprogramowania w umowach licencyjnych oferowanych użytkownikom końcowym (czyli wspomnianych wcześniej End User License Agreement, EULA) bardzo często zastrzegali, że odsprzedaż oprogramowania jest zabroniona.
Jedną z firm, która rozwinęła na szeroką skalę działalność polegającą na pośrednictwie w sprzedaży oprogramowania, była niemiecka spółka UsedSoft. Oferowała ona m.in. używane licencje na korzystanie z programów komputerowych amerykańskiej firmy Oracle. UsedSoft wskazywała przy tym, iż wszystkie licencje są aktualne w tym sensie, że umowa serwisowania zawarta z Oracle przez licencjobiorcę początkowego nadal wywołuje skutki prawne oraz że legalność pierwszej umowy sprzedaży jest potwierdzana poświadczeniem notarialnym. Klienci UsedSoft, którzy nie byli posiadaczami danego programu komputerowego Oracle, mogli pobierać go, po nabyciu używanej licencji, bezpośrednio ze strony internetowej Oracle. Natomiast klienci, którzy byli już posiadaczami tego programu komputerowego i którzy tylko dokupowali licencje dla dodatkowych użytkowników, byli nakłaniani przez UsedSoft do skopiowania programu komputerowego do pamięci głównej komputerów tych użytkowników. W 2007 roku Oracle wytoczyła przed sądem w Monachium powództwo mające na celu nakazanie UsedSoft zaprzestania wyżej opisanych praktyk. Pozwana spółka broniła się argumentując, że pobieranie z internetu programów komputerowych Oracle przez osobę, której miejsce pobytu znajduje się na terytorium Unii, prowadzi do wspólnotowego wyczerpania prawa dystrybucji tych programów na podstawie art. 4 ust. 2 dyrektywy 2009/24/WE (tzw. dyrektywa komputerowa)[2].
Trybunał Sprawiedliwości UE, oceniając działalność pośrednictwa w obrocie „używanymi” licencjami, wskazał, że w tekście dyrektywy komputerowej brak jest odesłania do prawa krajowego w odniesieniu do znaczenia, jakie należy przyjąć dla znajdującego się w art. 4 ust. 2 tej dyrektywy pojęcia „sprzedaż”. Wynika stąd zatem, że dla celów stosowania dyrektywy 2009/24/WE należy je uznać jako autonomiczne pojęcie prawa Unii, które należy interpretować na jej terytorium w sposób jednolity. W konsekwencji Trybunał uznał, że jeśli umowa umożliwiająca pobranie programu komputerowego na własny nośnik z internetu, a następnie korzystanie z niego przez czas nieoznaczony w zamian za jednorazową opłatę licencyjną, wywołuje ten sam efekt gospodarczy, co sprzedaż odnosząca się do nośnika materialnego, na którym utrwalono program komputerowy, to transakcja taka powinna zostać uznana za sprzedaż w rozumieniu art. 4 ust. 2 dyrektywy komputerowej. To z kolei umożliwiło Trybunałowi sformułowanie wniosku, że prawo do rozpowszechniania kopii programu komputerowego zostaje wyczerpane, jeśli podmiot praw autorskich, który zezwolił, choćby i nieodpłatnie, na pobranie tej kopii z internetu na nośnik danych, również przyznał, w zamian za zapłatę ceny mającej umożliwić mu uzyskanie wynagrodzenia odpowiadającego wartości gospodarczej kopii dzieła, którego jest on właścicielem, prawo do nieograniczonego w czasie korzystania z tej kopii. Warunkiem zaistnienia skutku wyczerpania miało być według Trybunału dezaktywowanie (odinstalowanie) przez pierwszego nabywcę programu komputerowego jego kopii w momencie odsprzedaży. Co prawda Trybunał dostrzegł, że sprawdzenie tego może się okazać w praktyce utrudnione, jednak jego zdaniem ten sam problem dotyczy rozpowszechniania programu komputerowego na płycie CD czy DVD, ponieważ pierwszy nabywca tego programu, zanim dokonał odsprzedaży nośnika, mógł także wykonać jego kopię.
Oceniając wyrok TSUE w sprawie UsedSoft należy mieć na uwadze, że jego skutki prawne ograniczają się do programów komputerowych jako utworów podlegających odrębnej regulacji prawnej (tj. dyrektywie 2009/24/WE). Nawet jednak przy tym zastrzeżeniu orzeczenie to jest uznawane za jedno z najbardziej przełomowych, a jednocześnie najbardziej kontrowersyjnych. Trudno bowiem oprzeć się wrażeniu, że wyrok w sprawie UsedSoft – choć celowościowo i gospodarczo pewnie słuszny – w istocie stanowi przykład tworzonego przez sędziów prawa, które dostarcza teoretycznych podstaw, nieistniejących w aktach prawnych, dla osiągnięcia rezultatu pożądanego ze względów gospodarczych i politycznych.
Wyrok w sprawie UsedSoft a inne kategorie utworów
Spór dotyczący odsprzedaży niematerialnych kopii utworów rozpowszechnianych w drodze cyfrowej, jaki został zapoczątkowany sprawą UsedSoft, wykroczył następnie daleko poza obszar, którego dotyczył. Pomimo tego że TSUE wyraźnie ograniczył skutek wyroku w sprawie UsedSoft do oprogramowania komputerowego, niektóre europejskie sądy miały okazję odnieść sformułowaną w tym orzeczeniu doktrynę wyczerpania cyfrowego do tradycyjnie rozumianych kategorii utworów, które są objęte zakresem zastosowania wyłącznie dyrektywy InfoSoc.
W szczególności niemiecki Sąd Najwyższy (BGH) zmierzył się z problemem odsprzedaży gier komputerowych, w sporze dotyczącym gry Half Life 2. W tej sprawie niemiecka organizacja zajmująca się obroną praw konsumentów Verbraucherzentrale Bundesverband (VZBV) pozwała producenta gry, czyli amerykańską firmę Valve Corporation. Spór dotyczył odsprzedaży na terenie Niemiec egzemplarzy gry Half Life 2 na płytach DVD. Korzystanie z gry wymagało założenia konta użytkownika. Mogło być ono otwarte tylko raz i, zgodnie z postanowieniami EULA, nie mogło być przeniesione na inną osobę. BGH musiał rozstrzygnąć, czy takie ograniczenie było zgodne z zasadą wyczerpania praw autorskich. VZBV argumentowała, że skoro prawo autorskie, poprzez doktrynę wyczerpania, zezwala na dokonanie odsprzedaży gry komputerowej znajdującej się na nośniku DVD, to standardowa klauzula kontraktowa zakazująca przeniesienia konta na innego użytkownika, co jest konieczne do korzystania z gry, jako stawiająca konsumenta w skrajnie niekorzystnej sytuacji, powinna zostać uznana za sprzeczną z prawem konsumenckim. Jednak BGH oddalił powództwo. Niemiecki sąd dokonał rozróżnienia pomiędzy płytą DVD a kontem użytkownika i uznał, że klauzula ograniczająca możliwość przeniesienia konta użytkownika była zgodna z prawem, gdyż nie dotyczyła materialnego nośnika, na którym utrwalony był utwór (gra komputerowa). Nośnik ten mógł być bowiem bez przeszkód zbywany przez właściciela, wobec czego zdaniem BGH zasada wyczerpania pozostała nienaruszona.
W innej ze spraw ta sama organizacja VZBV pozwała przed sąd w Bielefeld księgarnię internetową, oferującą e-booki i audiobooki do pobrania za pośrednictwem internetu, zarzucając sklepowi niezgodność z prawem konsumenckim klauzul, jakie znajdowały się w regulaminie pozwanej księgarni. Zgodnie z treścią regulaminu księgarni użytkownik, który dokonywał pobrania e-booka bądź audiobooka za jej pośrednictwem, nabywał jedynie prawo korzystania z tego produktu, ograniczone do prywatnego użytku i nieprzenoszalne.
Użytkownik nie mógł kopiować e-booka bądź audiobooka, udostępniać publicznie jego treści, przekazywać komukolwiek w jakikolwiek sposób, odsprzedać go bądź korzystać z niego w sposób komercyjny. VZBV argumentowała, że zakaz odsprzedaży e-booka bądź audiobooka jest sprzeczny z decyzją TSUE w sprawie UsedSoft. Sąd w Bielefeld oddalił powództwo VZBV, uznając, iż rozszerzenie zasady wyczerpania na inne niż programy komputerowe utwory nie jest możliwe, ponieważ konkluzje wyroku TSUE w sprawie UsedSoft dotyczą jedynie oprogramowania komputerowego. Sąd potwierdził, że aby można było mówić o wyczerpaniu prawa, utwór musi być ucieleśniony w materialnym nośniku, zaś wyczerpaniu podlegać może jedynie prawo dystrybucji utworu. Tymczasem w przypadku rozpowszechniania utworów online mamy do czynienia z publicznym udostępnianiem utworu, a nie z jego dystrybucją[3].
Do podobnych wniosków dochodzą także sądy w USA. Najbardziej znaną sprawą dotyczącą kwestii wyczerpania prawa (zwanej tam doktryną first sale – pierwszej sprzedaży), była sprawa Capitol Records LLC przeciwko ReDigi Inc.[4]. Jej przedmiotem była ocena prawna muzycznej usługi internetowej działającej na zasadzie second-hand’u, umożliwiającej użytkownikom, którzy wcześniej legalnie nabyli pliki muzyczne za pośrednictwem platformy iTunes firmy Apple Inc., odsprzedaż niechcianej dłużej muzyki oraz nabycie używanych plików muzycznych od innych użytkowników, po odpowiednio obniżonych cenach w stosunku do ceny pierwotnej. W tym przypadku sąd w Nowym Jorku przychylił się do argumentów powodowej spółki Capitol Records i uznał, że doktryna pierwszej sprzedaży jest ograniczona jedynie do prawa dystrybucji utworu, tymczasem na skutek działalności spółki ReDigi dochodzi także do zwielokrotniania utworów, do których prawa autorskie przysługują wytwórni Capitol Records. Choćby z tego względu doktryna first sale nie może zatem znaleźć w rozpatrywanej sprawie zastosowania. Ponadto doktryna pierwszej sprzedaży ograniczona jest do materialnych nośników utworu, tymczasem za pośrednictwem serwisu ReDigi nie dochodzi do dystrybucji takich nośników. To, co jest „dystrybuowane”, to zapisy na serwerze ReDigi oraz na dyskach twardych użytkowników reprezentujące podlegające transakcji nagrania muzyczne. W opinii nowojorskiego sądu doktryna pierwszej sprzedaży nie znajduje zastosowania do takich nowoczesnych technologicznie sposobów dystrybucji utworów. Sąd zwrócił uwagę, że doktryna pierwszej sprzedaży została wprowadzona do amerykańskiego prawa w czasach, kiedy obecna łatwość i szybkość transferu chronionych treści były nie do wyobrażenia, stąd aktualnie wskazane byłoby rozważenie przez Kongres dokonania odpowiednich zmian legislacyjnych w zakresie first sale doctrine.
Zupełnie odmiennym rozstrzygnięciem zakończył się z kolei spór pomiędzy francuską organizacją konsumencką UFC-Que Choisir a Valve Corporation, którego przedmiotem była kwestia, czy użytkownicy platformy gamingowej Steam mogą odsprzedawać gry wideo zakupione online. Francuski sąd przyjął, że zasada wyczerpania jest przewidziana zarówno w dyrektywie 2009/24/WE, jak i w dyrektywie InfoSoc, stąd instytucja ta powinna mieć zastosowanie zarówno do utworów w tradycyjnej postaci, jak i utworów cyfrowych. Ponadto zdaniem sądu, choć Valve świadczy usługę w modelu subskrypcyjnym, w rzeczywistości sposób działania platformy przypomina sprzedaż, bowiem nabywca gry w zamian za jednorazową opłatę, płatną z góry, uzyskuje dostęp do gry na czas nieoznaczony.
Na marginesie warto w tym miejscu odnotować także wyrok łódzkiego Sądu Apelacyjnego, w którym pokusił się on o stwierdzenie, że pod pojęciem „egzemplarza” utworu w rozumieniu przepisów ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych należy rozumieć nie tylko materialne (fizyczne) kopie utworu, lecz również egzemplarze udostępniane publicznie w postaci elektronicznej (np. w sieci komputerowej)[5]. Wyrok nie dotyczył bezpośrednio kwestii wyczerpania majątkowych praw autorskich, jednak można w nim było dostrzegać potencjalną otwartość polskiego sądu na ewentualne szersze zastosowanie doktryny wyczerpania prawa.
Dlaczego jednak nie mogę odsprzedać e-booka?
Kwestię zastosowania wyczerpania prawa do utworów cyfrowych innych niż programy komputerowe – jak się wydaje – jednoznacznie rozstrzygnął Trybunał Sprawiedliwości UE w niedawnym wyroku w sprawie C‑263/18 Tom Kabinet[6]. Okoliczności faktyczne tej sprawy były następujące. Serwis Tom Kabinet został uruchomiony w czerwcu 2014 r. przez holenderski start-up Tom Kabinet Internet BV jako platforma, za pomocą której użytkownicy mogli dokonywać sprzedaży oraz nabywać używane, pozbawione zabezpieczeń DRM, e-booki. Tom Kabinet nie prowadził bezpośredniej sprzedaży e-booków, umożliwiał jedynie dokonywanie transakcji pomiędzy użytkownikami. Przyjęta przez twórców serwisu metoda działania opierała się na zaufaniu do użytkowników – sprzedawcy byli proszeni o złożenie oświadczenia, że podlegające sprzedaży e-booki zostały nabyte legalnie. Oświadczenie to nie było w żaden sposób weryfikowane. Podobnie twórcy serwisu pozostawali w zaufaniu, że użytkownik dokonujący sprzedaży e-booka usunął kopię sprzedawanego utworu ze swojego komputera. Jedynym zastosowanym środkiem kontroli był unikalny kod nadawany każdemu załadowanemu na stronę e-bookowi, dzięki któremu stawał się on identyfikowalny i niemożliwe było załadowanie pliku do serwisu po raz drugi. Zaledwie w tydzień po uruchomieniu serwisu holenderskie stowarzyszenia wydawców Groep Algemene Uitgevers (GAU) oraz Nederlands Uitgeversverbond (NUV) skierowały do spółki Tom Kabinet Internet BV wezwanie do zaprzestania naruszeń praw autorskich reprezentowanych przez te stowarzyszenia wydawców, a następnie powództwo do sądu w Amsterdamie z żądaniem nakazania spółce zamknięcia serwisu. Sąd jednak oddalił pozew, zakazując jedynie Tom Kabinet oferowania usług online pozwalających na sprzedaż książek elektronicznych pobranych nielegalnie. W konsekwencji orzeczenia sądu apelacyjnego spółka Tom Kabinet zdecydowała się zmienić zasady działania swojego serwisu. Platforma Tom Kabinet stała się platformą Toms Leesclub (klubem czytelniczym). W ramach nowego modelu Tom Kabinet nie był już pośrednikiem internetowym, ale stał się księgarnią internetową, oferującą w sprzedaży używane e-booki zaufanemu kręgowi odbiorców. E-booki dostępne w serwisie Tom Kabinet pochodziły albo z puli utworów zakupionych przez Tom Kabinet od wydawców (tzw. zakup first hand – na rynku pierwotnym), które następnie były oferowane jako towary z drugiej ręki, albo od członków klubu Toms Leesclub (Tom’s Reading Club), przekazujących serwisowi e-booki w drodze darowizny. Członkowie klubu chcący dokonać darowizny e-booka, musieli wypełnić formularz dostępny na stronach serwisu Tom Kabinet, wskazując link do strony wydawcy, z której pobrali zakupionego e-booka. Ponadto byli oni zobowiązani usunąć kopię e-booka ze swoich urządzeń. Następnie system dokonywał pobrania e-booka ze wskazanej strony wydawcy, opatrując go unikalnym kodem pozwalającym na identyfikację pliku. Wszystkie „używane” e-booki były dodawane do katalogu i mogły być zakupione przez członków klubu po cenie 2 euro. Nabywca e-booka za pośrednictwem serwisu Tom Kabinet mógł go następnie odsprzedać na powrót serwisowi, otrzymując za tę operację odpowiednią ilość punktów (credits). Powyższa zmiana modelu biznesowego nie przekonała jednak stowarzyszeń GAU oraz NUV co do tego, że działalność serwisu nie powoduje dłużej naruszeń praw autorskich przysługujących wydawcom. Wobec powyższego stowarzyszenia wystąpiły ponownie z powództwem sądowym przeciwko spółce Tom Kabinet Internet BV. GAU oraz NUV argumentowały, że po pierwsze, w serwisie Tom Kabinet dochodzi do aktów publicznego udostępniania utworów w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy InfoSoc, bez zgody podmiotów, którym przysługują prawa autorskie do e-booków; po drugie, zdaniem stowarzyszeń, działalność serwisu Tom Kabinet prowadzi do nieuprawnionego zwielokrotniania utworów, co stanowi naruszenie art. 2 dyrektywy 2001/29/WE – po dokonaniu sprzedaży i pobraniu e-booka przez nabywcę, jego kopia nadal pozostawała dostępna na serwerach spółki. Dodatkowo GAU oraz NUV twierdziły, że nawet, gdyby uznać, że Tom Kabinet w istocie oferuje usługę streamingową, taki sposób udostępniania utworów należałoby także uznać za niedopuszczalny ze względu na to, że zasada wyczerpania praw autorskich nie znajduje zastosowania do rozpowszechniania utworów w drodze świadczenia usług.
Trybunał Sprawiedliwości rozstrzygając spór przychylił się do stanowiska stowarzyszeń wydawców. TSUE orzekł, że zrównanie materialnych i niematerialnych kopii chronionych utworów nie było zamiarem prawodawcy unijnego, bowiem z prac przygotowawczych do tej dyrektywy wynika wola wyraźnego rozróżnienia rozpowszechniania elektronicznego (art. 3 dyrektywy 2001/29/WE) i rozpowszechniania materialnego chronionych treści (art. 4 dyrektywy 2001/29/WE). W ocenie Trybunału, skoro e-book nie jest egzemplarzem utworu w rozumieniu art. 4 dyrektywy InfoSoc, to udostępnienie publiczności e-booka i umożliwienie jego pobrania nie mieści się w pojęciu rozpowszechniania utworu, ale stanowi publiczne udostępnianie, a dokładniej podanie do publicznej wiadomości utworu w taki sposób, że osoby postronne mają do nich dostęp w wybranym przez siebie miejscu i czasie, w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy 2001/29/WE. Wobec powyższego dalszy, wtórny obrót e-bookami wymaga zgody uprawnionego (twórcy, wydawcy), bowiem publiczne udostępnianie utworu w rozumieniu art. 3 dyrektywy InfoSoc wyklucza stosowanie instytucji wyczerpania prawa.
W konsekwencji zapadłego orzeczenia w lutym 2020 r. spółka Tom Kabinet zdecydowała się na zamknięcie swojej działalności – zgodnie z oświadczeniem przedstawicieli spółki znajdującym się na stronie internetowej, na której kiedyś znajdował się serwis Tom Kabinet, brzmiącym nieco jak podsumowanie rozważań zawartych w niniejszym artykule, wiele wyzwań w świecie e-booków pozostaje nierozwiązanych, a im samym nie udało się stworzyć akceptowalnego w świetle istniejącego stanu prawnego systemu odsprzedaży e-booków[7].
Czy wyczerpanie prawa jest jeszcze w ogóle potrzebne?
Wbrew oczekiwaniom dużej części komentatorów, że Trybunał Sprawiedliwości UE będzie kontynuował swoją prawotwórczą postawę zaprezentowaną w wyroku UsedSoft i orzeknie, że zasada wyczerpania praw autorskich powinna być stosowana do nabywania na rynku wtórnym e-booków, Trybunał wydając orzeczenie w sprawie Tom Kabinet niejako zszedł z wcześniejszej „rewolucyjnej drogi”. Z punktu widzenia prawnego trudno jednak kwestionować to rozstrzygnięcie – stan prawny jest, jaki jest, a dyrektywa InfoSoc nie daje raczej podstaw do polemiki z poglądami TSUE wyrażonymi w wyroku Tom Kabinet. Z drugiej jednak strony skutkiem orzeczeń UsedSoft i Tom Kabinet jest to, że prawa autorskie do dokładnie tych samych treści różnią się w zależności od tego, jak treści te są wydane. Kupując egzemplarz papierowy, możemy go odsprzedać, kupując egzemplarz cyfrowy – już nie. Z punktu widzenia pewności, ale także pewnej logiki obrotu, nie jest sytuacją pożądaną ani zrozumiałą, że ten sam konsument, gdy kupuje książkę w księgarni, staje się jej właścicielem, natomiast kupując e-booka w internecie, staje się tylko licencjobiorcą.
Niektórzy komentatorzy zaczynają co prawda wyrażać przekonanie, że powyższy problem w zasadzie się dezaktualizuje – wszak świat zmierza coraz bardziej w kierunku dalszej dematerializacji utworów i zamienia tradycyjny model dystrybucji treści prawnoautorskich na model usługowy (streaming, cloud computing itd.). Wydaje się jednak, że o ile nikt nie kwestionuje, iż możliwość korzystania przez użytkowników z treści udostępnianych w modelach strumieniowych jest przez nich wysoce pożądana, gdyż cechują się one pewnymi zaletami, których nie sposób przypisać tradycyjnie posiadanym dobrom, o tyle trudno dziś byłoby w sposób jednoznaczny i z pełnym przekonaniem stwierdzić, że nastąpiła zasadnicza zmiana zachowań konsumenckich polegająca na tym, że w przypadku dokonywania zakupów konsument nie oczekuje pełnej kontroli nad dobrem, które nabywa. Własność jest jednym z podstawowych praw człowieka i nie ma powodu sądzić, że instytucja ta przestała mieć znaczenie tylko dlatego, że doszło do kolejnej w historii rewolucji technologicznej. Należy więc raczej sądzić, że w świecie cyfrowej rewolucji przychodzi czas na kolejne przekształcenie czy też dodanie nowego wymiaru pojęciu własności – „własności cyfrowej”, a nie jego całkowite wyrugowanie z obrotu prawnego. Wydaje się, że w tym zakresie konieczna jest jednak interwencja ustawodawcy, gdyż z uwagi na doniosłość społeczną i gospodarczą omawianego tematu jego ukształtowanie nie powinno zostać pozostawione jedynie orzecznictwu sądowemu.
Marta Czeladzka
autorka jest radcą prawnym, specjalizuje się w prawie własności intelektualnej oraz prawie nowych technologii, współpracuje z Kancelarią Radców Prawnych i Doradców Podatkowych Ferretti Bębenek i Partnerzy Spółka Partnerska
Przeczytaj więcej takich artykułów w strefie wiedzy PARP
Artykuł pochodzi z Biuletynu Euro Info 7/2020
[1] Wyrok C-128/11 UsedSoft GmbH przeciwko Oracle International Corporation, 3 lipca 2012 r., ECLI:EU:C:2012:407.
[2] Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/24/WE z dnia 23 kwietnia 2009 r. w sprawie ochrony prawnej programów komputerowych. Art. 4 ust. 2 dyrektywy stanowi, że pierwsza sprzedaż na terytorium Wspólnoty kopii programu komputerowego przez uprawnionego lub za jego zgodą wyczerpuje prawo dystrybucji na terytorium Wspólnoty tej kopii, z wyjątkiem prawa do kontroli dalszych wypożyczeń programu lub jego kopii.
[3] Wyrok Landgericht Bielefeld z dnia 5 marca 2013 r., 4 O 191/11.
[4] Capitol Records, LLC v. ReDigi Inc., 934 F. Supp. 2d 640 (S.D.N.Y. 2013).
[5] Wyrok SA w Łodzi z 4 lutego 2016 r., I ACa 1107/15.
[6] Wyrok C-263/18 Nederlands Uitgeversverbond, Groep Algemene Uitgevers przeciwko Tom Kabinet Internet BV, Tom Kabinet Holding BV, Tom Kabinet Uitgeverij BV, 19 grudnia 2019 r., ECLI:EU:C:2019:1111.
[7] https://www.tomkabinet.nl/